Gdyby kilka miesięcy temu ktoś zapytał mnie, czego najbardziej się obawiam w związku z wyjazdem do Finlnadii –
to w ciemno odpowiedziałabym, że ciemności. No bo jak tak funkcjonować w ciągu dnia, jak na zewnątrz ciągle ciemno. Jednak nie taki diabeł straszny jak go malują. Ciemność przyszła a ja nadal funkcjonuje 🙂
Noc polarna to zjawisko występujące w obszarach podbiegunowych, gdzie przez określoną ilość dni w roku Słońce przebywa poniżej linii horyzontu praktycznie przez 24 godziny na dobę. Zjawiskiem analogicznym jest dzień polarny, kiedy to Słońce nie zachodzi przez całą dobę.
Chociaż wydaje się, że trudno wytrzymać przez kilka miesięcy, kiedy za oknem jest ciemno to organizm szybko się przyzwyczaja do tych zmian. Dodatkowo sztuczne światła i śnieg, w pewien sposób odbiją i rozjaśnią wszechobecną ciemność 🙂
A to zdjęcie zostało zrobione kilka dni temu ok. godziny 11, przy -20*C, gdzie odczuwalne było -26*C 😀
Świetnie na nim widać, jak w ciągu dnia Słońce nisko i ociężale wędruje nad widnokręgiem.
Aktualnie w Rovaniemi Słońce wschodzi o 10.03 i zachodzi o 14.05,
15 grudnia – czyli w dzień mojego wyjazdu Słońce wzejdzie o 11.01 i zajdzie o 13.22.
Natomiast w najkrótszy dzień roku – czyli 23 grudnia – Słońce wzbije się ponad horyzont na całe 2h 12min.
(wschód: 11.10 i zachód: 13.22)
Mogłoby się wydawać, że po zachodzie Słońca powinno być już całkowicie ciemno, jednak na północy Finlandii – tuż po zachodzie Słońca – można praktycznie codziennie zaobserwować niezwykłe zjawisko – tzw. niebieski moment. Jest to moment, w którym niebo zostaje pochłonięte przez niebiańsko czyste i błękitne światło, które przez następne kilka, a może kilkanaście minut niesamowicie rozświetla cały krajobraz.
Niestety, nie mam dobrego zdjęcia ukazującego niebieski moment, ale można go zobaczyć klikając tutaj 🙂
Jednak przez zdecydowaną większość czasu w Rovaniemi panuje taka pogoda… – czyli chmury, chmury i jeszcze raz chmury 😀
Jako, że semestr zbliża się wielkimi krokami ku końcowi to i rozpoczął się czas pożegnań…
Niestety jako pierwszą musiałam pożegnać moją wspaniałą współlokatorkę – Cat.
Myślę, że jestem mega szczęściarą, że mogłam dzielić mieszanie akurat z Nią.
To między innymi Ona sprawiła, że trzy miesiące mojego pobytu w Rovaniemi były niesamowitą przygodą.
A wiadomo, że mogło być zupełnie inaczej… Bo czasami, trzy miesiące życia z drugą osobą pod jednym dachem, to nie lada wyzwanie. Szczególnie, gdy dołączymy do tego różne charaktery, zwyczaje, kulturę… – wtedy 3 miesiące mogą zamienić się w męczarnię (a wiem, że takich przypadków też nie brakuje w Kuntotie…)
Tym bardziej mogę powiedzieć, że na lepszą współlokatorkę trafić nie mogłam!
A tak swoją dorogą to pamiętam nasze pierwsze spotkanie – Cat ze swoim typowym, brytyjskim akcentem zaczęła do mnie nawijać jak szalona, a ja… ja stanęłam kompletnie wryta, bo nic a nic nie rozumiałam. Jej angielski brzmiał jak zupełnie obcy język 😀 Jednak po kilku dniach osłuchania się, przywykłam i równie wielce zaczęłam do niej nawijać z moim polskim akcentem 😀
W dzień wyjazdu Cat, po powrocie z praktyk na drzwiach znalazłam taki list. Nie ukrywam, że łezka mi się w oku zakręciła…
Ale tak jak napisała Cat: “It’s not goodbye, it’s a see you soon”, bo już w kwietniu Cat przyjeżdża odwiedzić mnie w Krakowie! 🙂
A to miało być ładne pożegnalne zdjęcie, ale oczywiście jeden z moich znajomych musiał wtrącić swoje 5 groszy… 🙂