Ostatni tydzień mojego pobytu w Finlandii był dość intensywny – i właśnie z tego powodu na blogu pojawiało się mniej wpisów, ale już zabieram się za nadrabianie zaległości 😀
Prawdopodobnie każdy z nas posiada listę pt. „zrobić, zanim umrę”. Takową listę mam i ja. Jedną z wielu pozycji na mojej liście była od zawsze kąpiel w lodowatej wodzie, czyli tak zwane morsowanie. Finlandia dała mi więc genialną okazję do odhaczenia tego punktu z mojej listy.
Dokładnie ostatniego dnia o północy – bez większego zastanowienia i wątpliwości – zanurzyłam się w najdłuższej rzece Finlandii – Kemijoki!
Na twarzy uśmiech, a w głowie: “O mój Boże, ja tu zaraz zamarznę!”.
Ale przynajmniej kolejny punkt z listy “zrobić, zanim umrę” odhaczony! 😀
Oprócz morsowania, moim małym marzeniem było, aby podczas moich ostatnich dni w Rovaniemi, wybrać się na dłuższą wycieczkę „w naturę” w sezonie zimowym. A jak wiadomo – marzenia są po to, żeby je spełniać – więc razem z moim dobrym kumplem Harshem, pożyczyliśmy specjalne rakiety śnieżne i ruszyliśmy przed siebie 😀
Rakiety, rakietami, ale przy ponad 40cm śniegu łatwo chodzić nie jest, oj nie.
Nasza wędrówka kosztowała nas więc nie mało energii 😀
Ale dla takich widoków było warto!
I jeszcze przenieśmy się na chwilę do serca Rovaniemi, czyli na Lordi square.
Bo tam od jakiegoś czasu można korzystać z kilku atrakcji.
Jedną z nich jest zjeżdżalnia, która została zbudowana z olbrzymiej zaspy 😀
Drugą atrakcją jest igloo, które również zostało zbudowane z wielkiej zaspy 😀
Ostatnie dni należały również do czasu spotkań i pożegnań.
Niesamowite jest to, że w tak krótkim czasie – bo w zaledwie 4 miesiące – mogłam poznać tyle wspaniałych osób. Nawiązać tyle nowych znajomości i przyjaźni, które (mam nadzieję) będą trwały dłuuugo. 🙂
Jedną z osób, z którą zżyłam się najbardziej była Amisha – moja piękna dziewczyna z Indii.
Kolejną osobą, za którą będę niesamowicie tęsknić jest Minori – najbardziej szalona, wesoła i urocza dziewczyna z Japonii, jaką kiedykolwiek poznałam. Podczas naszego ostatniego spotkania siedziałyśmy prawie do 3 w nocy, zajadając japońskie orzeszki ziemne i jogurt z zieloną herbatą (prawdziwą zieloną herbatą prosto z Japonii – a nie tym czymś herbatopodobnym z saszetek). Co ciekawe, prawdziwa zielona herbata występuje w formie proszku 😀
No i oczywiście nie mogło obyć się też bez origami – czyli tradycyjnej sztuki japońskiej 😀
I na koniec selfiak z wspaniałą kobietą – Johanną – moją opiekunką praktyk w Lapin AMK 🙂
Hej 🙂 razem z koleżanką również staramy się o wyjazd do Rovanemi z Erasmusa 🙂 Dodam że również studiujemy fizjoterapię i mamy masę pytań dotyczących wyjazdu, bo nikt nie jest w stanie powiedzieć nam czegoś konkretnego. Byłabyś dla nas ogromną skarbincą wiedzy 😉 czy możemy Cię prosić o kontakt mailowy?