Codzienność

joannabol33interia-pl Bez kategorii , , , , , ,

Praktyk ciąg dalszy. W tym tygodniu wygłądają one tak samo jak w zeszłym, czyli każdego dnia byłam na innym oddziale. Tak więc odpowiednio od poniedziałku byłam na: pulnonologii, fizjoterapii, neurologii i chirurgii.
W tym szpitalu, praca fizjoterapeutów, różni się nieco od tej, do której jestem przezwyczajona w Polsce. W większości przypadków fizjoterapeuci w szpitalu przeprowadzają tylko badanie wstępne a potem badanie kontrole. Nie stosująstosują oni żadnego leczenia, czy terapii. Dają pacjentowi odpowiednie wytyczne oraz zalecają wykonywać odpowiednie ćwiczenia w domu. Jeśli pacjent potrzebuje dodatkowej terapii dostaje skierowanie do ośrodka zdrowia.
Warto zaznaczyć, że na samo badanie i wytłumaczenie ćwiczeń terapeuta poświęca od 45min nawet do 1,5h.

Neurologia – oddział szczególnie mi bliski, m.in. dlatego że w przyszłości chciałabym się kształcić w tym kierunku. Właśnie z tym oddziałem związane będą 2 kolejne historie.

Na neurologii spotkałam bardzo miłą 82-letnią pacjentkę. Owa pacjentka zaskoczyła mnie tym, że umiała mówić po angielsku, włosku i niemiecku… Myślę, że zawstydziłaby niejednego studenta czy ucznia w szkole. Dodam, że ostatnią lekcję języka angielskiego wzięła 20 lat temu. Podjeła się ona również próby nauczenia mnie kilku fińskich słówek. Nie lada wyzwanie. Mogę jednak z czystym sumieniem powiedzieć, że jej misja zakończyła się sukcesem, a mój fiński słownik wzbogacił o nowe słownictwo 😉

Druga historia będzie troszkę dłuższa.
W jednym ze szpitalnych zakamarków można odnaleźć miejsce, gdzie technicy wraz z fizjoterapeutami ‘produkują’ łuski, wkładki i inne tym podobne rzeczy. Jest to coś w rodzaju gipsowni.
Do tej ‘gipsowni’ – zabrała mnie moja fizjoterapeutka. Miała tam umówionego neurologicznego pacjenta. Potrzebował on specjalne łuski na kończyny dolne, ponieważ nocne kurcze regularnie ‘wykręcały’ mu stopy.
Jak wspomiałam łuski wykonują technicy. Dokładniej 2 techników – Arto i Keke. Pierwszą część historii, mamy już za sobą, ponieważ wiesz już jak poznałam Keke – jej głównego bohatera.
Teraz czas na drugą część.
Podobno nieszczęścia chodzą parami… Powiedzenie to znalazło potwierdzenie również i w moim przypadku. Do mojego zepsutego laptopa, dołączył przedwczoraj rower… Mówiąc dokładniej przebita dętka… A tutaj bez rowera to jak bez ręki.
Podczas mojego pobytu w ‘gipsowni’, nabąknęłam, że zepsuł mi się rower. Wspominany wcześniej Keke, bez chwili zastanowienia, zdeklarował się, że go naprawi.
Na moje szczęście nie skończyło się tylko na deklaracji. Zgodnie z obietnicą Keke przyjechał do mnie po pracy. Pojechaliśmy po nową dętkę i zabraliśmy się do roboty. W tzw. międzyczasie okazało się, że nie mamy wszystkich niezbędnych narzędzi… Więc co zrobił Keke? Spakował mój rower do swojego samochodu i zazabrał do swojego garażu 🙂 Tam naprawa poszła jak z płatka. Przy okazji miałam możliwość zobaczyć jak wygląda tradycyjny, fiński domek.

To zdarzenie po raz kolejny uświadomiło mi, że ludzie są dobrzy! Po raz kolejny uświadomiłam sobie również że można mieć (przepraszam za wyrażenie) cholernego pecha, ale zarazem wielkie szczęście. Że Ktoś zawsze czuwa nade mną i z pozornego ‘dziadostwa’ robi dobro!

Oczywiście – Asia lama – podekscytowana naprawionym rowerem zapomniała zrobić sobie ‘selfiaka’ z Keke. Jestem jednak przekonana, że nie było to nasze ostatnie spotkanie i w przyszłości będzie mi dane zrobić sobie wspólne zdjęcie😉

Wracając jeszcze do tematu gipsowni – z resztek materiału, który pozostaje po produkcji zaopatrzenia ortopedycznego, niezbędnego pacjentom do normalnego funkcjonowania, można tworzyć sztukę! Taką piękną różyczkę dostałam w szpitalu! 😀

W tygodniu – z racji praktyk – nie mogę pozwolić sobie na żadne szalone wypady poza miasto. Jest to chyba bardzo oczywista sprawa.
Tak więc, gdzie tylko mogę, wyszukuje sobie inne, alternatywne sposoby spędzania wolnego czasu. No, bo przecież nie da się cały czas siedzieć w akademiku i gapić w ścianę! Chociaż czasem też fajnie jest posiedzieć i pogapić się w ścianę. Wszystko jest potrzebne 🙂

Jednym z tych sposobów są ‘movie nights’ czyli ‘noce filmowe’. W każdy czwartek, w jednej z lokalnych cafeterii, wyświetlany jest (za darmo!) jeden film.
Tematem przewodnim pięciu pierwszych filmów jest Afryka. Są to filmy francuskojęzyczne, ale z angielskimi napisami. Jest to więc dla mnie kolejna okazja, aby podszlifować język 😉

Jak widać na załączonych zdjęciach ‘movie nights’ cieszą się dużą popularnością wśród zagranicznych studentów. Wyjeżdżając z Kuntotie trzeba wziąć odpowiedni zapas czasowy, żeby zająć sobie najlepsze miejsca 😉

W wolnym czasie chodzę również na ‘treningi’ z siatkówki i piłki nożnej. Treningi to może słowo trochę na wyrost – po prostu spotykamy się i gramy. Ale, muszę się przyznać, że nie robię tego regularnie. Wszystko zależy od nastroju, samopoczucia i pogody 🙂

A w ostatnią sobotę miłam wielką przyjemność gościć u Państwa Matułów – polskiej rodziny, o której pisałam tutaj
Miałam możliwość poznać jednego z dwójki ich synów – Bartka. Starszy – Radek – aktualnie mieszka na południu Finlandii i pracuje tam jako policjant.
Pani Urszula postarała się, aby na stole zbalazły się same smakołyki.
Był oczywiście tradycyjny polski obiad (schaboszczak z kapuchą) i ciasto na deser. Rozmawialiśmy na wiele różnych tematów, tak że 5 godzin zleciało jak z bicza strzelił! Wspaniała rodzina!
DSC_0566

Please follow and like us:
0

You May Also Like..

I’m finnish(ed)

Ciągle ciężko mi w to uwierzyć, ale jedna z najwspanialszych przygód mojego życia właśnie dobiegła końca. W piątek rano oficjale […]

Ostatni tydzień, czyli Carpe Diem!

Ostatni tydzień mojego pobytu w Finlandii był dość intensywny – i właśnie z tego powodu na blogu pojawiało się mniej […]

Narodowe Święto Niepodległości – Suomi 100

W wielu moich wcześniejszych wpisach wspominałam, że rok 2017 jest bardzo wyjątkowy rokiem dla Finlandii. Świętuje bowiem ona setną rocznicę […]

1 Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Enjoy this blog? Please spread the word :)